Niebawem minie rok od pierwszego lockdownu i choć wszyscy staramy się zachować pozory normalności, to z perspektywy czasu jest to coraz trudniejsze. Obostrzenia zmieniają nasze tory działań, priorytety rodzinne wypierają przyjemności prywatne, a nowe nawyki wypierają wypracowane wcześniej schematy. Zmieniły nam się możliwości spędzania aktywnego czasu, dostęp do przestrzeni sportowej zmalał do zera . . .
Ciało drętwieje i tyłek rośnie ;-).
Z perspektywy osoby trenującej zawodowo, muszę przyznać, że sytuacja jest trudna nie tylko z uwagi na straty prywatne. Zbudowane napięcie sytuacyjne, nagromadzenie stresu i brak rozładowania tych energii zaczyna naruszać homeostazę. Sport zwykle był tutaj lekiem nie tylko na zdrowie czy wygląd, ale też dawał energię do życia. Ruch to życie. Z drugiej jednak strony zaczyna się pojawiać bardzo ciekawy trend, który mam nadzieję, na długo zawita w naszych domach. Zaczynamy wszyscy dbać o żywienie i to, co pojawia się na talerzu. Dieta, dietoterapia i odpowiedni bilans energetyczny mogą i mają największy wpływ na zdrowie i dobre fizyczne samopoczucie. Jest to, moim zdaniem, najwłaściwsza droga, którą każdy powinien bez wyjątków obrać.
Trenerzy, dietetycy, lekarze od zawsze powtarzają, że sukces naszego zdrowia w 70% jest uzależniony od pokarmów, które zjadamy. Daleko potem stawiane są aktywności fizyczne i rekreacja ruchowa. Owszem, możemy starać się utrzymać bilans 50/50, ale w czasie kiedy nie ma dostępu do siłowni, a za oknem panuje szalona zima i krótki dzień, łatwiej będzie dopracować żywieniowy plan dnia, niż wykonać trening poza prawem (choć i na to znajdą się i chętni i możliwości).
Zamiast zatem przebijać głową ścianę, ustalcie priorytet na zdrowe, nisko przetworzone i odżywiające jedzenie.
- Warto znać zapotrzebowanie WBT wedle preferencji smakowych i poziomu aktywnych godzin. Determinantem ilości energii powinny być węglowodany lub tłuszcze w odpowiedniej proporcji względem siebie. Białko dobrze ustalić/utrzymać w zależności od poziomu i rodzaju aktywności , a przede wszystkim w zależności od celu (redukcja, budowanie). Przeciętnie szacuje się, że ciało nie wymaga większej podaży protein jak 0,8 -1,2g na kg masy ciała.
- Nawadnianie i ilość płynów w diecie powinna oscylować na poziomie 1,5l w ciągu doby. Pamiętajcie, że właściwości nawadniające posiada nie tylko woda, ale też żywność. Wchłanianie wody w naszym ciele następuje głównie w jelicie grubym, czyli na końcu przewodu pokarmowego. Tam odseparowywane zostają witaminy i minerały, które potrzebują wodnego środowiska, aby mogły się rozpuścić. Woda pita osobno w ciągu dnia często przedostaje się przez układ trawienny zbyt szybko, by cała jej ilość mogła zostać wchłonięta, a dodatkowo nie zawiera niezbędnego kompleksu witamin. Spożywanie produktów zawierających duże ilości wody, jak np. warzywa, owoce, kasze czy ryże, pozwala w naturalny sposób umożliwić organizmowi powolne przyswajanie wody w jelicie grubym i jednoczesne wchłanianie witamin w ich naturalnym środowisku. Tak przyswojone cząsteczki wody nawadniają głównie tkanki oraz głębokie warstwy skóry wędrując wraz z cząsteczkami witamin w miejsca, które wymagają ich dostarczenia. Utrzymuje się wówczas podstawowy cykl obiegu wody. Płyny dostarczone w pokarmach stałych nie przedostają się przez nerki nie pozostawiając po sobie śladu. Oczywiście odpowiednia ilość płynów jest potrzebna by przeczyścić układ wydalniczy, jednak spożywanie nadmiernej ilości wody może również prowadzić do wypłukiwania ważnych mikroelementów, takich jak magnez, wapń czy cynk.
- Metoda 70/30, gdzie 70% pokarmów ma służyć ciału, a 30% zaspokoi przyjemności emocjonalne idealnie się sprawdzi u osób, które chcą znaleźć złoty środek między dietą i zdrowym rozsądkiem. Taki schemat będzie przeciwdziałał zaburzeniom odżywiania, warto jednak pamiętać, żeby te 30% nie pokrywało dobowego zapotrzebowania na kalorykę.
Jeszcze nie tak dawno zastanawiałam się w którą stronę pójdzie świat zdrowia i sportu po zakończeniu lockdown. Czuję, że treningi grupowe zostaną wyparte przez zajęcia w mniejszych zaznajomionych ekipach, wiele osób zainwestowało w swój sprzęt, więc trening w zaciszu domowym oraz trening indywidualny będą kwitły dalej. Myślę też, że powrócimy do lżejszych form ćwiczeń, które z pewnością będą musiały odbudować utraconą siłę – tutaj trening funkcjnalny, joga oraz pilates.
A jeśli joga, to z pewnością żywienie roślinne – które idealnie się ze sobą komponują :).