Spotkałam się parokrotnie (nie koniecznie na sobie) ze zjawiskiem odwzorowywania. Nie ma w tym nic złego, bo inspiracja, to jakość warta uwagi. Fajnie jest mieć kogoś do naśladowania, osobę, która dysponuje energią, siłą i wiedzą na tyle dużą, aby chciało się być bliżej niej.
Nie mniej jednak osobiście nie lubię się nikim inspirować. Powód jest jeden. Świadomość odmienności. Zdaję sobie sprawę ile wyrzeczeń kosztują sportowe wyniki i podziwiam ludzi za ich wyczyny, ale obserwowanie innych jedynie podkręca moje negatywne spojrzenie na swoje słabe strony. Stąd też we współpracy z podopiecznym raczej odradzam wzorowania się na kimś. Inspirować swoimi zmianami a i owszem.
Poszukiwanie swoich mocnych i słabszych ogniw jest rozwojowe. Psychologowie biznesu / sportu zwykle w takich chwilach proszą aby wypisać je na dwóch białych kartkach do zapamiętania. Warto. Tymczasem co zrobić żeby w ogóle udało się chcieć? Gdzie szukać tabletki na „everyday start”? W mózgu. Istnieje naukowo udowodniona korelacja między układem mięśniowym i mózgiem, a plejada hormonów uruchomionych pod wpływem sportu pobudza szereg mechanizmów odpowiedzialnych za budowanie nawyków.
Na mocy przekształceń ewolucyjnych okablowanie mózgu jest przystosowane do okolo 90 minut biegu/ruchu pieszego w ciągu doby (ludy łowieckie, zbieractwo, polowanie). Endorfiny i endokanabinoidy to substancje wyzwalane podczas wszelkiej aktywności, odpowiedzialne za tzw HIGH BIEGACZA. To dzięki nim, mimo, że nam się nie chce, za każdym razem kiedy pomyślimy o wyrzucie nastroju w górę, zakładamy buty i lecimy w teren. Ponadto endorfiny działają przeciwbólowo, a te drugie obniżają napięcie emocjonalne, wprowadzają w błogostan, dając radość z rzeczy przyziemnych. W rzeczywistości regularnie uprawiane sporty stają się uzależnieniem jak wiele innych, a przy tym regulują nawyk nagrody i uczenia się. Zamieszana jest w to dopamina, która sprawia że chcemy się ruszać bo to będzie dawało ciału przyjemność, a z czasem ciało samo będzie domaga się wyrzutu dopaminy na tyle, że aktywność nie będzie jedynie przymusem, a stanie się nawykiem. Widać tą zależność doskonale na przykładzie sportowców zawodowców i amatorów, którzy popadają w pogorszony stan psychiczny, kiedy są na etapie dłuższego roztrenowania.
EDIT: mózg uczy się przyjemności wypływającej z ruchu, chce tego więcej i więcej. Raz zapoczątkowana aktywność pociąga za sobą kolejne elementy układanki (nowe sporty, schematy dietetyczne, rehabilitacje, odnowę biologiczną, etc). To dlatego właśnie jak wchodzimy w ten nałóg, idziemy za ciosem i krok do przodu. To jedyny nałóg świata, który pociąga za sobą kolejne prozdrowotne elementy, a badania prospołeczne potwierdzają, że ludzie uprawiający sport świetnie odnajdują się w większych grupach, są uśmiechnięci i otwarci…
Czy trzeba dodawać coś więcej?