…ale również sama potrzebuję motywacji!
Uwielbiam swoją pracę, poczucie, że jestem potrzebna i że to co robię, po co się rano budzę daje Wam korzyści (mniejsze lub większe).
– Yes, U can make it! Zaciskam zęby gdy dźwigacie ciężar, który wg Was nie jest Wam dedykowany! Jak to nie jest? Trzeba tylko uwierzyć! Najlepszym tego przykładem są koleżanki trenujące: Beata, Jola, Monika, Monika (ciężarna, da się? – da się), Joanna, Magdalena, Zuzka, Angelika, Patrycja i inne!
Baby łączcie się w świecie męskich ciężarów! OMG, I am so proud of U! Sama może nie lecę na siłę 😉 ale widząc Was, z zazdrości (hahahahah) cisnę jeszcze mocniej! No ale co tam, do rzeczy i teraz tak na poważnie.
—-
Christmas Abbott – moja największa, ulubiona, doceniana, wypatrywana gwiazdeczka nr 1! Googlując za nią w internecie natrafiłam na wiele informacji, które skądinąd jeszcze bardziej uświadczają mnie w przekonaniu, że płeć piękna nie koniecznie do najsłabszych należy. Pasja, determinacja, upór, samozaparcie, wprowadzanie w czyn marzeń, dążąc do ideału. Czego trzeba więcej? Idole:
– my ich ścigajmy!
Ja ich ścigam i czasami chciałabym zaznaczyć:
– HALO – ja też potrzebuję, żeby mnie ktoś uszczypnął w tyłek i powiedział „go baby go…dasz radę”, ale potem chowam się za biurkiem i czekam aż zgasną światła i będę mogła sama z muzyką walczyć ze swoimi mięśniami i kawałkiem 164 -ech cm kości. Lubię być ze sobą sama. Szczególnie podczas ćwiczeń. O!, tak jak w niedzielę podczas pierwszego w tym roku biegania. Ja, muzyka, wiatr, słońce i niekończąca się droga do satysfakcji.
Chcecie mnie poznać bliżej, poznajcie moją motywatorkę nr 1. Dzięki takim kobietom jak Christmas, chce mi się dążyć do ideału i przekraczać swoje bariery.
https://www.facebook.com/christmas.abbott
—-
A Ty? kogo adorujesz, kogo naśladujesz?
–
mnq