Ledwo naciągnęłam skarpetki na stopy. Ledwo doszłam dzisiaj do pracy. Krwawe odciski zabrały przyjemność poruszania się.
Ledwo dotykam klawiatury. Ledwo zginam palce rąk. Bąble wypełnione wodą rosną na moich dłoniach po treningu siłowym.
Co jest pocieszeniem? Jakkolwiek ironicznie to nie zabrzmi, pocieszeniem jest widok Was uśmiechniętych. Pierwsze postanowienia ruszają, pierwsze kalorie się spalają. Pierwsze bluzgi popłynęły po spoconych ścianach.
LUBIĘ WAS ZA DETERMINACJĘ I ZA NEVER GIVE UP. WYTRZYMAMY PRZEZ NAJBLIŻSZE 75 DNI JECHAĆ OSTRO KOPYTEM, TAK JAK DZISIAJ? I hope so!
–
Jakie mam złote środki na motywację? Cóż przedstawię Wam 3:
- SAMOMOTYWACJA – zrób fotę całej swojej postaci, zmierz centymetrem każdy możliwy obwód swojego ciała. MASZ? No to teraz walcz tygodniowo o milimetry, gramy, zmiany mikro – zauważalne. Czasem gołym okiem ich nie dostrzegasz, ale zachodzą. Wiem. Wierzę. Kibicuję.
- KOLEŻEŃSKI WYŚCIG – moja ulubiona forma. Wyobraź sobie, że jesteś zawodnikiem i zależy Ci na wygranej. Walcz wirtualnie z „duchem” albo umów się z koleżanką/ kolegą. Starajcie się wspólnie motywować do działania. FAJNIE JEST MIEĆ KOGOŚ, KOGO TRZEBA PRZESKOCZYĆ – wtedy trzeba spiąć dupę 3 x mocniej, a efekty suną jak sanie po lodzie.
- AMBITNY CEL – załóż sobie cel, TOP TEAM, MARATON, OKAZJA WYSTRZAŁOWEGO WYJŚCIA RODZINNEGO, whatever. Nic tak nie mobilizuje jak gorycz porażki. Pomyśl, ile osób zauważy, że byłaś/eś słaby lub dałaś/eś się wodzić za nos pokuszeniom. ??HĘ?! WIEDZIAŁAM – TO ZAWSZE DZIAŁA.
Potem ważne są też dieta, rest, sex ;-), no alcohol i dobry mentor obok.
Hm, przyznam się Wam, że jak patrzę na swoje postanowienia noworoczne to aż mnie głowa boli. Podobno założyłam sobie pierwszy maraton na marzec tego roku, zaraz potem półmaraton. Hm, a w planie też odbudowywanie siły. Jak myślicie, jest mi łatwo?…