Ile razy obojętnie przeszedłeś/ przeszłaś obok człowieka, który prosił o pomoc? Pewnie nie raz i nie dwa. Ja też. Są jednak sytuacje kiedy pomóc trzeba, szczególnie, kiedy jesteśmy naocznymi świadkami tego, że MY ZDROWI, MOŻEMY MIEĆ WPŁYW NA ROZWÓJ I POPRAWĘ ZDROWIA INNYCH.
Kilka dni temu poprosiła mnie znajoma (pozdrawiam Kaśka S.) czy aby nie mogłabym wesprzeć swoją obecnością MARATONU ZUMBA W CELU ZBIORU DATKOW NA LECZENIE CHOREGO CHŁOPCA. Niezmierni mi się miło zrobiło, ale co ja tam mogłabym robić? Nie potrafię i nie tańczę ZUMBY. Dostałam rolę na sam koniec, ale nie przyjechałam „za pięć”.
Stałam i patrzyłam na tych uradowanych ludzi, jak szaleli w rytm muzyki. Podziwiałam ich choreografie, widząc jak się znakomicie bawią. NA MYŚL MI PRZYSZŁO NAJPIERW: RUCH DLA ZDROWIA, RUCH DLA ZABAWY. I FAJNIE! Za tym wszystkim szedł jednak jeden przekaz: POMAGAĆ I WSPIERAĆ , TYM, KTÓRZY POTRZEBUJĄ. MÓJ WKŁAD KOSZTOWAŁ MNIE CZAS DOJAZDU NA MIEJSCE, CZAS PRZYGOTOWANIA MUZYKI, 10 MINUT NA SCENIE …a dla rodziców Łukasza to pewnie niezapomniany czas i chwila, kiedy wiara w ludzi staje się silna jak dąb.
Nie jestem zumboholiczką, ale nie jestem też ignorantem. jeżeli będzie potrzeba i ja jakoś będę mogła pomóc, to oficjalnie przyznaję, że można na mnie liczyć. Na tą chwilę, pomogłam tak i wszystkich namawiam do tego samego.