18.05 – niedziela. Jak usłyszałam za drzwiami sypialni – DZIEŃ MARATOŃSKI, DZIEŃ OTWARTEGO UMYSŁU I ŚCIŚNIĘTEJ DUPY! Zabawne?! Owszem, ale i prawdziwe …
Gdy czytałam w książkach na temat przygotowania do biegu na dystansie 42 km, wszędzie, bezwzględnie przewijał się opis: KRÓL BIEGÓW. Uśmiechałam się pod nosem wtedy, bo do tamtej pory znana mi była sentencja SQUAT -KRÓL ĆWICZEŃ SIŁOWYCH. SKORO ZATEM KRÓL BIEGÓW, TO KONIECZNIE W KRÓLEWSKIM MIEŚCIE, pomyślałam.
O siadach już było. Czas na aerobową formę treningu, jakże mi bliską…
Cytując za wikipedią BIEG MARATOŃSKI to (uwaga będzie długi opis):
Pochodzenie:
Nazwa pochodzi od miejscowości Maraton w Grecji. Według Herodota po zwycięskiej dla Greków bitwie z Persami pod Maratonem w 490 p.n.e., armia perska zaokrętowała i wypłynęła w kierunku bezbronnych Aten. Widząc to, Grecy udali się co sił w nogach do miasta, przybywając praktycznie równocześnie z okrętami perskimi. Bieg ten stał się podstawą romantycznych historii, według których posłaniec Filippides pobiegł do Aten, by obwieścić zwycięstwo i poinformować Ateńczyków, że płynie ku nim flota perska. Po przekazaniu tej wiadomości padł martwy. W 1879 r. brytyjski poeta Robert Browning napisał na kanwie tej historii znany wiersz Filippides (ang. Pheidippides). Michel Bréal, francuski filolog, zainspirowany historią marszu zasugerował Pierre’owi de Coubertinowi, by włączył bieg na dystansie odpowiadającym odległości z Maratonu do Aten do programu pierwszych nowożytnych igrzysk olimpijskich w Atenach.
Maraton. Ultramaraton, Półmaraton. 1/4 maratonu. Cokolwiek to nie znaczy, to utrzymać bieg na jednym poziomie, w tempie, pozostając przy zmysłach, nie zaliczając przysłowiowego zgona… to zdecydowanie ciężki kawałek chleba. Trudna rzecz. Prawdę powiedziawszy, samo wybieganie nie wystarcza. Trzeba też trafić z pogodą, dniem, nastrojem, nastawieniem, a w przypadku kobiet z odpowiednim czasem w cyklu miesięcznym. Wiele jest zależnych, niezależnych od nas, niestety.
Od końca zatem, pokażę może swój wynik z pierwszego w życiu biegu na dystansie 42 km, oblookajcie numer 8011, nazwisko „Kastelik”:
RESPEKT DLA TYCH, KTÓRZY POKONALI UMYSŁEM I ENERGIĄ SWOJE CIAŁO. A udało sie to każdemu, kto przekroczył linię mety!
Książki by pisać można o tym, co dzieje się w głowie człowieka podczas tak długiego dystansu. Biegacze doskonale wiedzą o czym mówię. Pokarmem dla mięśni jesyt cukier (glikogen), który trzyma też głowę. Głowa jako centrum dowodzenia, daje impuls do pracy nóg. JAK BRAKNIE CI WĘGLI, MASZ POZAMIATANE – dosłownie. Co ciekawsze, ciężko jest wyłapać moment, kiedy będzie tzw „lack of energy” (mówię tylko o sobie, bo to był mój debiut). Wiele rad, wiele cennych uwag dostałam od wyjadaczy czterdziestki dwójki. Na przekór sobie, słuchając mądrzejszych, zastosowałam ładowanie tłuszczami, zaprzyjaźniając się z rybami, olejami, orzechami, jajami. Dzień przed startem doładowałam czekoladą. Na kilka dni przed, przedawkowałam magnez, a mimo to po przekroczeniu progu 30 km, moje nogi niczym kołki, z bólem robiły krok za krokiem. MUZYKA, jako moja myśl przewodnia, dawała mi ulgę w myśleniu. Śpiewałam pod nosem a to Rammsteina, a to Monikę Brodkę, by na koniec finiszować z Chopinem – GDYBY NIE DŹWIĘK, ZALICZYŁABYM SIĘ NA AMEN 😉
Coby nie było zbyt poważnie, pokażę Wam filmik, który wpadł mi w ręce chwilę przed biegiem. Wtedy się śmiałam, a podczas biegu jedynie… z resztą sami popatrzcie. Zabawa zaczyna się od PUNKTU 5 😀
W biegu życia, ustawiłam się za PEACEMAKEREM (pozdro Michał) 3:45. Oznaczało to mniej więcej tyle, że powinnam była skończyć bieg 15 minut wcześniej. W powietrzu uniosły się endorfiny i stres początkującego, wyszło słońce, a w słuchawkach zagrało „SONNE”, jakby na zamówienie.
* poniżej filmik z trasy, w połowie biegu:
https://www.facebook.com/media/set/?set=vb.609443879109445&type=2
WIECIE CO? 35 km biegu, przy założeniu stałego tempa, to pryszcz, poważnie. Po 35 km zaczęło się robić gorąco, a ja miałam w głowie słowa pisane przez znajomego: „MNQ nie bój się ściany…” (czyli spadku energii biegacza), to tylko imaginacja. „I tak wszystko jest w głowie.” W mojej grał Rammstein, i co? Na 38 km głowa odmówiła mi posłuszeństwa. TOTAL. Matrix to mało powiedziane, wszystko mi się rozmyło, a ja jak przez mgłę widziałam ludzi, którzy mnie wyprzedzali. Z rangi 3:30. spadłam na 3:45, potem na 4:00. Finalnie ukończyłam na 4:04, zadowolona, ale niepocieszona!
https://www.facebook.com/media/set/?set=vb.364469646983326&type=2
Zabawne, bo każdy maratończyk mi mówił, że moment przekraczania mety zapamiętam do końca życia. Ja nie pamiętam. Wiem, że bardzo chciałam skończyć i tyle. Targana emocjami przeklinałam, że już więcej sobie nigdy nie zafunduję takiej zabawy, a po tygodniu wiem, że wystartuję w kolejnym biegu na tym dystansie. PRZED CHWILĄ ZAPISAŁAM SIĘ NA KOLEJNY MARATON – chciałabym złamać magiczna 4:00, a może i powalczyć o coś więcej.
Bogatsza o doświadczenia, nowicjuszom mogę poradzić aby:
- zaopatrzyli się w pozytywne nastawienie i nie zakładali czasu ukończenia, ciało i tak samo ustawi Was w szeregu,
- na wpadek mieli ze sobą chusteczki i zapas żeli energetycznych i tyle, reszta, w zależności od popularności biegu, jest zapewniona w punktach odżywczych,
- nie pijemy za dużo płynów, uczycie bulgotania w brzuchu znacznie spowalnia i przeszkadza w biegu
- dobrze jest nasmarować wazeliną newralgiczne miejsca (pachy, pachwiny, miejsca styku materiału z ciałem) – nic tak nie irytuje, otarcia i uszkodzenia naskórka,
- nie zakładajcie nowych butów, nie testujcie nowych spodenek, skarpetek – 42 km to tak długi dystans, że szkoda narażać ciało na stres spowodowany brakiem odpowiedniego stroju.
Tymczasem przede mną 10 tygodni przygotowań do kolejnego startu, to o 5 tygodni za mało, aby spełnić swój plan. Liczę jednak na to, że adrenalina, atmosfera i aura obok, pozwoli mi sprawdzić swoje możliwości na 42 km. Potem już tylko GÓRY GÓRY I DŁUGO WYCZEKIWANY PAŹDZIERNIK (BUT NA DYSTANSIE 90 KM).
A Kraków, oj wspominam …
… przekraczać granice!