O tym jak szybko umyka czas, przekonałam się na własnej skórze. Jeszcze niedawno przyjmowałam zaproszenie do biegu ultra BUT od Doroty Ł., a tu już zakończyłam przygotowania do maratonu na Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich. Wybrałam dystans kwalifikujący mnie do BUT-a 150 km, czyli KBL – który pierwotnie miał mieć 90 km. Dzisiaj już wiem, że bieg, albo lepiej powiedzieć marszobieg, trwać będzie 26 godzin i do zaliczenia jest około 103 km. Wytyczne, które czytam na stronie po raz enty mówią:
K-B-L 100 KM Trasa Kudowa Zdrój – Bardo – Lądek Zdrój (nazwa powstała od pierwszych liter nazw miejscowości)
DANE TRASY:
Długość trasy: 100 km
Najwyższy punkt: Szczeliniec Wielki (919 m. n.p.m.),
Najniższy punkt: rzeka Nysa Kłodzka koło Barda (261 m. n.p.m),
Różnica wysokości 658m.
Całkowite wzniesienie terenu: 3667m.
Całkowity spadek terenu: 3600m.
„Oszalałam chyba” – powtarzałam to sobie za każdym razem kiedy wbiegałam na szlak. Niesamowite jak natura potrafi sprowadzić do parteru. Wydawało mi się, że jestem silna, że nogi ze stali „przecież martwy ciąg z 70 kg szarpię to nie pobiegnę? Ja nie pobiegnę??” …Otóż nie pobiegniesz – mówiło mi moje ciało! Za pierwszym razem jak zrobiłam wybieg i potykając się o konar wystającego korzenia (biegnąć za wiewiórką i jej rudą kitką), pozdzierałam skórę do mięsa, uśmiechnęłam się pod nosem, twierdząc: „WYPADKI CHODZĄ PO LUDZIACH, nie jestem z żelaza! „ Trzeba było bardziej uważać – czas upływał, a ja biegałam, ucząc się siebie – w obserwacjach ciała wchodziłam w głąb kości!! NIESAMOWITE UCZUCIE…Pierwsza rzecz, której się nauczyłam – respect 4 all runners! Za Waszą siłę, samozaparcie, potęgę ciała, umysłu, energię nóg, pojemność płuc! Nic co ludzkie nie było mi obce ale to czego nauczyłam się przez ostatnie 6 miesięcy znacznie przewyższa wiedzę, która zdobywałam na 2-3 tygodniowych szkoleniach trenerskich. Egzamin to być albo nie być… ale tego nie uczą w podręcznikach – TO ŻYCIE i to jest piękne!
A teraz suche fakty na temat moich przygotowań, kropla w morzu tych, którzy biegają od lat! Dla mnie jednak powód do dumy. Poświęciłam się temu w 100{4775e6573a2fa6bc03a847c520e35e1b7734a9618670d83dc1e8cc9a85668f2d}, tyle na ile mogłam, na ile pozwoliła mi praca, obowiązki…
Suche fakty mówią, że:
- w ciągu ostatnich 6 miesięcy przebiegłam łącznie 290 km, co trwało około 36h. Dla maratończyków to przysłowiowy pikuś, ale dla „siłaczki„, która zawsze tylko dźwigała i trenowała indoor – wyzwanie dało motywację, która rosła w czasie (a może to strach był?)
- poniżej wykresy podsumowujące trasy i czasy wybiegów. Plan zakłada ultra w górach, toteż najważniejsze było przystosowanie się od takowych warunków – 215 km to szosy i lasy, a reszta tras to drogi, które wybierałam biegając nocami – co by nie było bezpieczeństwo to podstawa!
- Najczęściej trenowałam w ciągu dnia, dlaczego? Bo tylko wtedy dawano mi na to czas. Rano zajęcia, praca do późna… no cóż, a więc w deszczu czy burzy, w 40 stopniach czy jak wskazówka dawała jedynie 10 stopni – 43{4775e6573a2fa6bc03a847c520e35e1b7734a9618670d83dc1e8cc9a85668f2d} treningów odbyło się w porach 12-15 (nie było czasu na przerwę i oddech, wyglądało to tak: pobudka/praca/bieg/praca/sen). Ostanie 3 miesiące to kapitalna przemiana kalendarza – btw, dziękuję wyrozumiałym za czas, cierpliwość i wsparcie.
- jak się okazuje, mimo tak marnego, rzekłabym przygotowania, udało mi się 2x przebiec ot tak, bieg 40 km i 24 czyli blisko maraton i półmaraton.Dodam, że po górach. Czy to powoduje, że czuję się przygotowana do startu za 3 dni? NIESTETY NIE – CZUJĘ SIĘ JESZCZE GORZEJ NIŻ WCZEŚNIEJ. MAM ŚWIADOMOŚĆ, ŻE BĘDZIE CIĘŻKO I KAŻDY MNIE W TYM FAKCIE UTWIERDZA!
Teraz przyszedł czas na organizowanie ostatnich spraw – ekwipunek, suplementy, medykamenty, ciuchy, paszport, transport… i głowa, ta musi być nastawiona na „never give up” – niby nic – bo towarzyszy mi ta sentencja od zawsze, ale jednak tutaj trzeba się przestawić – nie na JESZCZE JEDNO POWTÓRZENIE, A 26 GODZIN RUCHU. Nie ważne czy deszcz, noc, mosqity, dziki, las czy palące słońce.
PODOBNO PO 45 KM DOPIERO ZACZYNA SIĘ ZABAWA, CIAŁO JUŻ SŁABE – a ruch trzeba utrzymać.
PODOBNO PO 50 KM NIE CZUJESZ JUŻ CIAŁA – a jedynie palący ból.
PODOBNO PO KAŻDYM KOLEJNYM WZRASTA RYZYKO KONTUZJI – ale mimo to nie można się zatrzymać.
MÓWIĄ, ŻE NIE WOLNO SIĘ ZATRZYMAĆ CHOĆBY NA CHWILĘ I BROŃ BOŻE NIE SIADAĆ – bo można już nie wstać…
PODOBNO KAŻDY KOLEJNY KROK TO WALKA ZE SOBĄ, GŁOWY Z CIAŁEM/ CIAŁA Z GŁOWĄ.
>nie wiem tego, ale planuję się dowiedzieć…bo chcę, bo głodna jestem życia i wyzwań<
>BOJĘ SIĘ><
Tymczasem relaks, odpoczynek i dieta. Nie ruszać się, odpoczywać i dmuchać na zimne. Wiecie, ciężko – mając przyzwyczajenie codziennych wysiłków i do tego adhd, które atakuje mnie zawsze od samego rana;-) Nawet teraz tupam jedną nogą pod stołem powtarzając sobie:
„hej girl – do not move, in 3 days U will be sick of that” – tylko to mnie trzyma tyłkiem na miejscu 😉